środa, 26 sierpnia 2015

Postępowo i masochistycznie

Witajcie!

Jakaś senność okropna mnie ostatnio dopadła i mało mam sił na haftowanie :( Ciągle tylko sprzątam i zajmuję się dziećmi, a kiedy mogę już usiąść i haftować, to robię 40 krzyżyków i ziewając odkładam robótki na bok. Może to ciśnienie? Ważne, że zawsze tych kilkadziesiąt xxx mam mniej na potem ;)

W chwili obecnej haftuję ikonę. Męczę ramkę i tak sobie właśnie pomyślałam, że to też może być przyczyną przemęczenia. Przez tydzień pracy nad nią przybyło mi sporo, ale mogłoby być lepiej. No cóż, może kiedy starszy wróci do szkoły to będę miała jakoś więcej spokoju w ciągu dnia i postępy w haftach będą bardziej spektakularne?


Tak się prezentowała ikona kiedy zaczęłam nad nią pracę w zeszłym tygodniu (we wtorek dokładnie).


A tyle mam teraz. Od wtorkowego ranka przybyło troszkę brązu na brzegu i wypełniłam sporo w górnej części ramki, ale nie widać wielkiej różnicy, więc dopiero przy następnej okazji zrobię zdjęcie. I chwilowo nie parkuję na ikonie, bo kiedy korzystam z mojego krosna to jest mi niewygodnie zostawiać nitki na górze. Jednak wygodniej jest kiedy mam nitki zwisające w dół, więc chwilowo pracuje kolorami, a do parkowania powrócę w następnych wielkoformatowych pracach.

A w ramach zakupów to zaszalałam sobie w tym miesiącu i kupiłam kilka wzorów fraktali. Niektóre mają w sobie coś magicznego i pewnie będę rozszerzać swoją kolekcję. Muszę pomyśleć jakiego rozmiaru chcę je zrobić i zakupić odpowiednie materiały. Prędko ich nie zacznę, bo ilość motków jednego koloru w niektórych jest powalająca. Zaszalałam w sklepie StitchX i kupiłam też coś od Cloudsfactory, ale tego drugiego nie pokażę, bo to dla siostry na gwiazdkę (jednak nie gra ale też nerdowski wzór) ;) Już i tak za dużo powiedziałam :P


Earth petals jest najmniejszy, zaledwie 253x187 krzyżyków. A moje następne maleństwa maja 400x300 krzyżyków :P


Ten nazywa się Insomnia i zużywa 30 pasemek czarnej DMC (haftując na 14 oczywiście).


Ten nazwano Royal dreams i będę potrzebowała coś około 33 motków DMC nr 939 jeśli zdecyduję się go zrobić na 14ct.


A to Sea of dreams i lista mówi o 31 motkach koloru 939 :P Tak więc tego, może ktoś zna namaiary na jakąś hurtownie co mi zasponsoruje nitki? I nowe oczy, bo haftując tylko ciemne odcienie to długo nie pociągnę ;)

Żeby nie było, to kupiłam tez wzory do wyszycia do pokoju dzieciaków, ale to już maleństwa w porównaniu do fraktali, idealne na przerywniki ;) Będę w nich kombinowała jakieś zmiany, więc to w sumie taki ogólny zarys tego co będę kiedyś tam robić. 






I to chwilowo tyle, mam nadzieję, że dobrnęłyście do końca w jednym kawałku. Jakoś niedługo będę zamawiała len (i nie tylko) na kilka najbliższych prac, ale muszę poczekać na listę od siostry, bo ona tez chce coś zamawiać, więc się zmawiamy, żeby oszczędzić na kosztach wysyłki ;) 

Tak więc do usłyszenia i miłego haftowania!


Anek- ramka do pamiątki ślubnej kosztowała mnie 43 zł w realu, ramka do kawki ze szmateksu za 6 zł, ramka do baletnicy 12 zł ze szmateksu, a ramka do babeczek została kupiona w tesco za 20 zł ;) Ale poza ramkami jest też wiele innych możliwości oprawy, które wydają się być sensowne zwłaszcza przy haftach okazjonalnych (świątecznych itp). Szkoda prace w które włożyło się czas i serce chować do szafy, żeby nikt ich nigdy nie oglądał ;)
Anette- praca i zdrowie by się jeszcze przydały ;)
Lawendowa Kraina Robótek- dziękuję bardzo!

środa, 19 sierpnia 2015

FFO tempem ślimaka

Witam!

Nawet nie pytam, czy wam też zdarza się wykańczać hafty kilka tygodni/miesięcy/lat po skończeniu haftu bo wiem, że tak bywa ;) Ja właśnie niedawno skończyłam oprawiać prace sprzed kilku lat! A jakbyście się zastanawiały co znaczy skrót użyty w tytule: FFO- Fully Finished Object czyli w pełni ukończony projekt.

Jednym z ostatnich skończonych i prezentowanych na blogu haftów które oprawiłam jest baletnica. Wybrałam do niej ramkę zakupioną w szmateksie. Miałam też prawie identycznie wyglądającą ciut większą ramkę, ale postanowiłam stłamsić baletnicę w środku, ponieważ ta akurat ramka pochodziła z profesjonalnego zakładu ramiarskiego i ma w sobie pleksi anty UV ;)


Kolejna ukończona i oprawiona praca to metryczka Gosi :) Podczas mojego uwięzienia w domu skończył mi się kolor którym wypełniałam garnitur pamiątki ślubnej. Normalnie złapałabym dzieciaki pod pachę i pobiegła do najbliższej pasmanterii, która tak na marginesie jest bardzo dobrze zaopatrzona w hafciarskie akcesoria :) Ale ze względu na zarazę która panowała w domu nie mogłam tego zrobić i złapałam za coś z moich ufoków. Padło na misia, któremu w czasie godziny udało się dorobić backstitche na nosie i dane pod spodem. Hurra! Kolejny ufok mniej :)


Kolejną praca którą udało mi się oprawić w ostatnim rzucie była moja kawa, którą pokazywałam tutaj jeszcze nie skończoną w maju 2011! Z tego co pamiętam to w tamtym miesiącu udało mi się ją dokończyć i tak sobie przeleżała w moim hafciarskim zakamarku. Teraz tylko muszę zrobić dziurkę w ścianie i powiesić sobie moje małe dzieło!


Niewiele wcześniej, bo w styczniu 2011 pokazywałam jeden ze swoich ufoków, czyli babeczki. Nie wiem kiedy je ukończyłam, ale chyba jakoś niedługo po przyznaniu się do nich na blogu. Wreszcie przemalowałam ramkę i oprawiłam słodkie babeczki :D


A na zakończenie podsumowanie mojego tempa. Mężowy ślimaczek z 2012 roku wreszcie zapodkładkowany :) Żeby nie było, to powiem, że plastikową podkładkę miałam cały czas na niego gotową :P


Tak więc ja siadam zaraz do swojej ikony i pracuję nad jak najszybszym ukończeniem mojej najstarszej rozgrzebanej pracy :)

piegucha- z pierwszą miłością się nie dyskutuje ;) odkryłam ostatnio tyle rzeczy które chcę zrobić koniecznie, a papiery mi się oklepały chyba i wcale mnie do nich nie ciągnie. Tak więc mój blog będzie teraz bardziej hafciarski, ale nie wykluczam powrotu do innych zajęć kreatywnych za kilka miesięcy/lat.

To na razie tyle z mojej strony, za tydzień powrócę z małym postem zakupowym :)
Miłego haftowania wszystkim!

środa, 12 sierpnia 2015

Dobite!

Witajcie!

Trochę mi się zeszło poza moim blogiem, ale byłam bardzo zajęta dobijaniem pewnych prac :)

Pierwszą dobitą pracą była pamiątka ślubu, nad którą pracowałam od 1 lipca. Skończona równo tydzień temu niedługo trafi w ręce nowych właścicieli. O boże, jak dobrze, że już się jej pozbędę. Ostatnie dni haftowania to była makabra, bo zostawiłam sobie garnitur do wypełnienia jednym kolorem. Były dni, kiedy robiłam po kilkaset krzyżyków, były też takie kiedy byłam w stanie postawić tylko kilkanaście. Okazuje się, że wyszywanie wielkich bloków koloru nie jest tym, co tygryski lubią najbardziej :(

Ale dość gadania, pora na zdjęcie :)


Jak widać nie haftowałam imion, i zamiast tyciutkiej daty którą proponowano we wzorze dałam datę jak się patrzy :) Teraz jeszcze zostało mi oprawienie mojego dzieła i w piątek oddam je rodzicom, żeby w sobotę mogli wręczyć je nowym właścicielom :)

W chwili obecnej haftuję coś nowego. No przecież po czymś takim nie będę sięgała do tego co mam już zaczęte! Jak kocha to zaczeka ;) A haftuję coś dla córy do pokoju. Patrząc na dotychczasowe tempo nie powinno mi to zająć bardzo dużo czasu, ale w tym roku na pewno nie skończę, bo jak pamiętacie mam wielkie plany na na najbliższe miesiące :) Ale moja "nowość" zostanie jeszcze na krośnie przez najbliższy tydzień, a potem zmieniam tkaninę na Chrystusa i będę nad nim siedziała już do końca miesiąca. No i tyle udało mi się zrobić w tydzień, całe 1966 xxx, czyli całkiem sporo :)


Haftuję po raz pierwszy na moim krośnie z Gepetto i jestem nawet zadowolona. ale chyba nie będzie to zaskoczeniem dla nikogo kiedy powiem, że napięcie tkaniny jest średnie i muszę się wspomagać klipsami z ramki plastikowej przytrzymującymi mi tkaninę z góry (nie kupiłam mocowań do obrusów, które można zamówić u Pana, ale skoro klipsy działają to w sumie nawet dobrze). I żeby było więcej nowości to powiem, że zaczynam haft od góry za pomocą metody pętelkowej. Po kilku nitkach idzie już bardzo szybko i wygodnie. Dalej co prawda kończę nitki z tyłu przeciągając je pod innymi, ale to jeszcze muszę dopracować. I testuję też ciut inną technikę parkowania i jestem baaardzo zadowolona :) Jak tylko ogarnę możliwości nagrywania to  pokaże co i jak robię, ale nie spodziewałabym się tego w najbliższych miesiącach ;)

A co słychać poza tym? Przez ostatnie 2,5 tygodnia siedziałam uwięziona w domu (poza krótkimi chwilami kiedy mama przychodziła mnie zmienić, żebym mogła zrobić zakupy). Wszystko przez ospę, która pojawiła się nagle  u Gosi i zmieniła nasz dom w więzienie :/ No i cały mój dzienny schemat poszedł w p***u , bo dziecko stwierdziło, że już spać w dzień nie będzie i ostatnie dni spędziłam na opracowywaniu nowego schematu dnia. No i do tego upały...

W każdym razie jestem z powrotem I już nigdzie się nie wybieram :)

Do usłyszenia za kilka dni!