Witam w ten piękny, słoneczny poranek!
Dziś zaczyna się "nowy rozdział" w historii mojej i tego bloga- zapisałam się do grupy liftującej LO! Od dziś, w regularnych, mniej więcej tygodniowych odstępach będę zmuszona robić scrapy ;) Pomoże mi to zniwelować choć część zachomikowanych papierów, a mam ich dużo, oj, za dużo. No i zmusi do myślenia, używania wszystkich tych kurzących się cudów i przede wszystkim pisania tutaj, na blogu :)
Nie wiem czemu, ale na początku oryginalny scrap Belindy mi się nie podobał, ale z czasem się do niego przekonałam. Siadłam do biurka i lift zrobił się praktycznie sam (choć zajęło to prawie 4 godziny). Mam nadzieję, że sobie przypomnę jak się szybko scrapuje ;)
Wykorzystałam: papiery Collagepress (ło matulu, już 3 lata temu kupione, leżały i czekały na me zmiłowanie) i alfabet Websters Pages (to jeszcze dawniej kupione, olaboga!) ze scrap.com.pl, tickecik TH, kwiatki różniste Prima (pamiętacie woreczki Bitty Bag? to z takiego czegoś pochodzą moje kwiatuchy; toż to prehistoria!), naklejki 7dotStudio (stare, bo z pierwszej kolekcji, ale i tak młode w tym towarzystwie), glimmer glaze i glimmer misty, resist canvas Prima i memo pin TH (chyba jedne z najmłodszych w zestawieniu), taśma dekoracyjna, elementy biżuteryjne, kwiatuszki z masy MS i serwetka z wykrojnika.
A tak z innej beczki to ostatnio szydełkuję. Macham tą łapą, odciski od szydełka mam już na palcach, ale mi nie przechodzi! a ja bym tak chciała pohaftować troszeczkę, ale z szydełkiem w łapce się nie da :( Wynikiem tej mojej obsesji było zamówienie kolejnych kordonków i Zpagetti. Jak tylko to zobaczyłam to poczułam, że już teraz natychmiast "Muszę to mieć"! Co ja z tego zrobię, przecież ja jeszcze tak mało umiem na szydełku! Ale jak tylko zobaczyłam "kłebuszek" w łapkach młodej pojawił się pomysł. I nawet go zrealizowałam :)
Efekt dziubania pokażę jutro, a na razie zostawiam wam małego potwora i Zpagetti :)