poniedziałek, 23 listopada 2015

Przedsmak szaleństwa

Witajcie!

Prace nad haftem dla siostry postępują dość sprawnie i połowę już mam za sobą :) Dziękuję za wszystkie życzenia! Wygląda na to, że spokojnie zdążę w terminie, nawet biorąc pod uwagę to, że w weekendy nie stawiam ani jednego krzyżyka. I że haftuję dodatkowe dwa projekciki ;)

Pierwszy z projekcików to kolejny gwiazdkowy prezent. Powiem wam, że ten haft to czysta przyjemność, nawet pomimo używania drobnego lnu :) Bardzo podoba mi się efekt który na tym hafcie uzyskuję i z pewnością będę częściej haftować takie drobiażdżki. Zaplanowałam sobie oczywiście coś innego, ale przez sampler ślubny nie wyrobiłabym się. A z tym maleństwem zdążę bez problemów  :) Tak więc zaczęłam go 6.11 i haftuję w momentach kiedy mam ochotę haftować ale niekoniecznie mogę lub chcę włączyć komputer gdzie trzymam swoje cyfrowe wzory (dalej nie dałam rady dojść do punktu i wydrukować sobie części wzorów ;)


Po kilku dniach miałam już większość fartucha i zaczynałam kaloszki.


Dzisiaj mam już większość krzyżykowania za sobą. Jeszcze tylko kilka dziesiątek rozrzuconych xxx i backstitche :) Nie wiem czy to kwestia lnu który wybrałam, ale wydaje mi się, że mój fartuszek jest ciemniejszy niż ten z książki. Trzy razy upewniałam się, że nie pomyliłam kolorów więc może to kolor tła? Doniczki i reszta nie wyglądają na bledsze, więc może model wykonano inną nicią i nigdzie o tym nie napisano? Grunt, że szybko przybywa obrazka i niedługo go skończę :)

Przy okazji pokażę, gdzie przerwałam pracę nad żaglowcem. Wrócę do niego jak tylko będę miała pamiątkę za sobą :)

Pozdrawiam wszystkich i do usłyszenia za jakieś 2 tygodnie :)

PS. Plany na przyszły rok już prawie mam gotowe i przedstawię je w połowie grudnia. Przygotuję was mówiąc tylko, że nie ma ludzi normalnych, są tylko niezdiagnozowani ;)

Anek- ja bardzo lubię haftować duże rzeczy rodzinie. to tylko kwestia tego, że mam mało czasu i się stresuję ;) a teraz jak już widzę, że zdążę, to się mniej denerwuję  i haft to czysta przyjemność :P

środa, 18 listopada 2015

Już nigdy nic nie zaplanuję...

Witajcie!

Co tam u Was słychać? Ja właśnie oduczam się planować rzeczy. Wiem, że jest to sprzeczne z ogólnie pojętym zdrowym rozsądkiem, ale tak to własnie u mnie wygląda. Pamiętacie mój post z wakacji o planowaniu świątecznych prezentów? Aha. No to właśnie jednej rzeczy w nim nie uwzględniłam- planów innych. Zwłaszcza planów wcześniej nie zaplanowanych :/

Kiedy pisałam swój post prawie 3 tygodnie temu świat był piękny i prosty a ja wyrobiłabym się ze wszystkim i miałabym czas na spokojne haftowanie ikony (tak, pamiętam o niej i tęsknię, bo naprawdę chciałabym wreszcie GO ukończyć!). Ale do rzeczy. Pamiętacie ten haft który miałam zacząć dla średniej siostry? 


Nie zrobię go. Przynajmniej nie w tym roku i pewnie jednak dla siebie a nie na prezent ;) Dlaczegóż nie miałabym haftować takiego ładnego obrazka siostrze? Otóż dlatego, że haftuję ten.


Tak, tak. To pamiątka ślubu ;) Siostra ogłosiła 1 listopada, że pobiera się ... 5 grudnia! Przyczyną nie jest rosnący brzuszek, jak mogłoby się wszystkim wydawać. Siostra zwyczajnie chce się załąpać na dofinansowanie kredytu mieszkaniowego, a do tego muszą być z T małżeństwem przed końcem roku ;)

Nie wiem co mnie podkusiło, żeby plan zmienić i haftować sampler ślubny na ostatnią chwilę, ale stało się! Stwierdziłam, że powszechnie znane już "zombiaki" wyjdą mi bokiem i że drugi raz w tak krótkim czasie nie wyrobię nerwowo haftując taki duży projekt. Dlatego weszłam na etsy i w swoich ulubionych (do tej pory tylko do przeglądania) sklepach szukałam ślubnych samplerów w ptakami. Bo siostra lubi w końcu pierzaste stwory, to niech ma. Ten spodobał mi się najbardziej z serii "Love birds" tej autorki. Kupiłam i po ściągnięciu na dysk zapłakałam. Nie, że wzór niedorobiony, nieczytelny i w ogóle. Nie że zbankrutuję kupując kolory do niego. O nie... Głupio nie spojrzałam się na rozmiar haftu i teraz palce mi mdleją od haftowania. 

Bo to cudeńko ma... 

*werble proszę*

... 280x224 krzyżyki!

Do tego nie mam kiedy podskoczyć do najbliższego punktu i wydrukować potwora i haftuję z monitora. Dziękuję Piegucho za namiary na sklep, dzięki tobie nie zbankrutuję na materiale na kolosy;) Kanwa 18ct z Hobberii o wymiarach 71x61 cm (zahaftowane zostanie ok. 50x40 bo dałam trochę marginesu do oprawy) zajmuje całe moje duże krosno i zasłania mi monitor, więc dodatkowo to mi utrudnia pracę :P  



Zdjęcie z 13 listopada, więc już sporo nieaktualne, bo strona została skończona i dolną część pod tą szarą częścią skrzydła robię. Te czarne linie z lewej to żyłka którą sobie chciałam zakratkować kanwę. Zrobiłam te dwie linie i uznałam, że dam radę bez siatki, bo za długo to trwa. Powinnam była zrobić chociaż linie środka to byłoby mi łatwiej uniknąć pomyłki. Tak, po wyhaftowaniu niebieskiego paska nieobecnego na zdjęciu okazało się, że wychodzi on o 4 xxx ponad moją siatkę, a tak naprawdę, to od ostatniego krzyżyka do krawędzi powinno mi zostać jeszcze 6 pustych pól... Czyli na samym początku zaczęłam haft o 10 kratek wyżej niż powinnam. Nic to, nikt się nie dowie ;) 

Ponieważ po raz kolejny się wkopałam w haft z dedlajnem proszę Was drogie Czytelniczki i Czytelnicy o przesłanie mi porządnego kopa w tyłek kiedy następnym razem pomyślę o robieniu tak dużej pracy w bardzo ograniczonym czasie :/

Dziękuję wszystkim za komentarze! I do usłyszenia niedługo!

PS. Żeby było wiadomo na pewno, że jestem szalona, to powiem, że w międzyczasie coś jeszcze innego haftuję :P Ale to już w innej notce ;)