Strony

środa, 27 grudnia 2017

Jasna zaraza!

Witajcie!

Mam nadzieję, że wszystkim Święta Bożego Narodzenia upłynęły w zdrowiu w domowej atmosferze. Niestety, w naszym domu pojawiła się zaraza, która położyła pokotem połowę rodziny. Do tego starszemu potworowi wypadł ząb i mieliśmy wizytę niechcianych lokatorów... Kumulacja jak się patrzy!

A teraz o innej zarazie, która mnie trafiła tuż przed świętami. Jak zapowiedziałam w poprzednim poście, moim celem na ostatnie dni roku była realizacja kilku hafciarskich celów.  Na początek postanowiłam rozprawić się z konfetti w Damie Pik. 



Kilka dni się pomęczyłam i było. 
Ale już nie ma.



Często w czasie haftu, patrząc z bliska na robótkę, nie wiemy czym tak naprawdę będą te xxx  i dopiero kiedy odsuwamy haft na wyciągnięcie ręki widać, że te niezrozumiałe plamy kolorów układają się w logiczną całość i tworzą istotny detal obrazka. 

Dokładnie tak miałam w czasie haftowania Damy Pik, te wszystkie szare, beżowe, brązowe, zielone i fioletowe pikselki z bliska nic mi nie przypominały, ale dopiero po odsunięciu ręki z robótką od oczu zobaczyłam ładnie wycieniowane tło z rombów ;)

Mam to szczęście, że granice między stronami w moich robótkach nie odcinają się zbytnio od siebie, ale zawsze przyglądam się z uwagą miejscu "łączenia" stron. Tutaj fizycznie różnicy nie widać, ale coś mi nie grało z kolorami... Im dłużej patrzyłam tym bardziej rosło przerażenie w moich oczach.

Nie, nie pomyliłam kolorów, chociaż przez chwilę miałam taką obawę. Jest dużo gorzej... brakuje mi kawałka strony i jest po prostu źle!

Kilka lat temu, kiedy przygotowywałam sobie kopię roboczą wzoru zadowolona puściłam wszystko na kopiarce i oryginał schowałam w bezpieczne miejsce, żeby się broń Boże nie zniszczył. Zapomniałam tylko o jednym istotnym elemencie- nie sprawdziłam jakości odbitki! Sama rozpiska mulin skopiowała się doskonale, to tylko te 30 stron wzoru nie wiedzieć czemu nie chciało współpracować :/ Na zdjęciu jest oryginalna kartka wzoru, a poniżej moja kopia. Każda strona ma takie przesunięcie...



Kiedy w tym roku wesoło zabrałam się za haft następnej strony wzoru niczego nie podejrzewałam... No cóż, lepiej zorientować się po zrobieniu 2 stron niż całego rzędu :)

Tkanina zostanie odcięta i wykorzystana na jakieś drobiazgi, a sama Dama Pik trafia do kąta, gdzie będzie miała czas na przemyślenie swojego niedopuszczalnego zachowania (że też nie dała mi znać wcześniej!) i gdzie będzie czekać, aż znowu będę miała czas (i siłę) zasiąść do tego haftu.

Ale w ten przewrotny sposób zostało mi już "tylko" 11 prac rozpoczętych :P

Od dzisiaj, będę po 50 000 000 razy upewniać się, że wszystko jest ok, zwłaszcza w moich kolosach ;)

Do usłyszenia w Nowym Roku!

3 komentarze:

  1. Najgorsze co może się trafić przy takich kolosach. Współczuję
    Ja do mojego kolosa miałam dwa podejścia. Za pierwszym razem okazało się, że kwadrat 10 na 10, nie był kwadratowy a prostokątny. Wydało się to tylko dzięki temu, że było koło wyhaftowane...
    Cierpliwości i szybkiego powrotu do Damy... bo warto

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, dobrze ,że szybko się zorientowałaś :). nie wyobrażam sobie, zrobić cały rząd i musieć go spruć :(
    obraz jest prześliczny, mam nadzieję ,że damę odlożysz tylko na chwilkę :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dobrze że jesteś!