Tak, wiem. Miałam wpaść tutaj wcześniej, ale stała się rzecz, której nie sposób było przewidzieć i jakiekolwiek robótkowanie zeszło na dalszy plan. Na szczęście sytuacja się już unormowała i wracam do swoich robótek :) Ci mężowie to potrafią krwi napsuć ;)
Tak jak w tytule posta mam do pokazania pierwszy ukończony w tym roku hafcik :) Zajęło mi to dwie godzinki a cały proces został obfotografowany, więc szykujcie się na dużo zdjęć :)
Równo 2 tygodnie temu mąż wyprowadził mnie z równowagi i przez ten czas czasu na haft wydłubałam dla siebie może ze 3 godziny w sumie. Z czego niecałe 2 godziny za jednym posiedzeniem zeszły mi na maleństwo od Pieguchy :) Korzystając, że mąż udał się na zmianę opatrunku i nie wróci przez 2-3 godziny zabrałam się za pracę nad zestawikiem od DMC z cyklamenami. To jedne z moich ulubionych kwiatków, nie wiem skąd ona mogła to wiedzieć, bo nigdy o tym nie wspominałam nigdzie :P
W zestawie, jak to zwykle bywa, znalazłam mulinę, igłę zapakowaną w folijkę , wzór i kanwę 14 ct.
Kanwa nieduża, więc od razu przypomniałam sobie o upolowanej na ciuchach mini rameczce :) Rameczka pasuje mi zresztą do wzoru, więc jeszcze szybki test czy haft zmieści się jeśli zrobię go na tej 14 ct ...
... ale jednak nie :( Nie jest to wielki problem, bo kanwy 18 ci u mnie dostatek ;) A ona już powinna się mieścić :)
Różnica niby niewielka...
ale 18 ct jest idealna:)
No to teraz rachu ciachu, igiełka w dłoń i po niecałych 2 godzinach cyklameniki gotowe :) Moim zdaniem idealnie pasują do stylu rameczki :)
Muszę zaznaczyć, że mam pewne uwagi co do zawartości zestawu. Jasnego zielonego i czerwonego do wyhaftowania jest bardzo zbliżona ilość, ale nie wiedzieć czemu do zestawu dano dwie niteczki czerwonego i tylko jedną jasno zieloną. Powiem wam, że gdybym miała to robić na dołączonej do zestawu kanwie muliny jasno zielonej miałabym dosłownie na styk. A biorąc pod uwagę to, że zestaw jest przeznaczony dla programu mentor i haftowałaby go raczej osoba początkująca, zużycie muliny mogłoby być większe... Czy muszę dodawać, że nie ma podanych numerów mulin i dobieranie koloru musiałoby się odbywać "na oko". Moim zdaniem takie zdarzenie mogłoby tylko początkującą osobę zniechęcić. Nie spodziewałabym się takiej wpadki po tej firmie... No cóż, może to zwyczajnie mój egzemplarz taki felerny?
W każdym razie, codzienność wraca pomału do normy, choć zbliżają się ferie i dziecko mi się wczoraj rozchorowało :( Ważne, że mam znowu czas dla siebie i na swoje hafty :)
Do usłyszenia już wkrótce!
Ach Ci mężowie, znam to :o) Fajnie wyszedł Ci ten kwiatek i rameczka też fajnie dobrana. Faktycznie w tych zestawach jest na styk tych mulin, o których piszesz. Ja haftowałam na dołączonej kanwie, i dosłownie ledwo ledwo starczyło.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny obrazek :)
OdpowiedzUsuńTo aż tak Cię małżonek z równowagi wyprowadził, że trzeba mu teraz opatrunki zmieniać? Czy odwrotnie - opatrunkiem z równowagi Cię wyprowadził? Obrazek śliczny.
OdpowiedzUsuńO rany to co ten maz Ci zrobil że aż opatrunek musi miec? :P
OdpowiedzUsuńTez mialam ten zestaw ale tak jak u Pieguchy poszedł w świat :)
Ładny kwiatuszek, takie maleństwo :) Dużo zdrówka, oby Ciebie nic nie dopadło, bo będziecie mieć w domu szpital.
OdpowiedzUsuńDobrze że ja mam tylko Potwory ;) A hafcik uroczy. Pokaż już oprawiony :)
OdpowiedzUsuń